Wokół półwyspu Snæfellsnes |11| W drodze na górę Horn
Co najmniej osiem kolejnych wpisów z serii "Wokół półwyspu" będzie eksploracją okolic pola Berserkjahraun, odnośnie którego będę używać skrótu "B", by nie powtarzać całej nazwy.
Omawiając krajobrazy oglądane z krawędzi krateru Rauðkúla, zwróciłam waszą uwagę między innymi na górę Horn. O większości gór islandzkich myślę "ona", ale w przypadku Horna to zdecydowanie jest "on" i tak będę o nim pisać. Jeszcze zanim zaczęłam poznawać lokalną topografię, nazywaliśmy go mini Kirkjufelkiem, ze względu na charakterystyczną, szpiczastą sylwetkę.
To szczyt niewysoki (406 metrów), surowy i pokryty czarnym piargiem; osadzony w niezwykle urozmaiconym krajobrazie. Można go podejść od północy - od strony pola B., lub od południa, gdzie królują dwa jeziora i sielskie mchy. Na pierwsze spotkanie wybrałam wersję drugą i bardzo dobrze - w innym razie moglibyśmy się nigdy bliżej nie poznać.
Wystartowałam dziewiątego czerwca, wieczorem. Było grubo po 19.00, ale i tak miałam sporo dnia w zapasie.
Pogoda była jak marzenie, okolica bezludna. Na przystawkę weszłam na przycupniętą między jeziorami, niepozorną Vatnafell. Jest mniejsza od Horna tylko o 60 metrów, ale jakże odmienna. Taki duży ziemniak. Piszę to z sympatią, bo nasze krótkie spotkanie było przyjemne. Płaska powierzchnia góry, prócz sterty kamieni, oferuje komfortowe materace z mchu.
Widoki były cudowne, szczególnie na część północną - z celem głównym i polem B.
Wizyta na ziemniaku przeciągnęła się nieco, lecz w końcu ruszyłam w stronę Horna. Ścieżka prowadząca wzdłuż jeziora rozmiękczała moją wolę nienachalnym, elfickim urokiem. Miałam chęć spędzić resztę dnia w trawie i borówkach.
Do wspomnianego wcześniej wąwozu weszłam około 21.30. Momentalnie zmienił się wystrój i oświetlenie. Podobne metamorfozy towarzyszyły mi tego dnia wielokrotnie i powtarzały się podczas następnych wizyt w okolicy. Jak w studiu filmowym, gdzie na ograniczonej powierzchni ustawiono scenografie do różnych filmów. Czasem wystarczyło obrócić głowę, by znaleźć się w innej bajce.
Idąc wzdłuż skał otaczających wąwóz pomyślałam, że to plan z Gwiezdnych Wojen.
Skały i kamienie wyglądały jak wytłoczki z tworzywa, obłe i gładkie. Robiły wrażenie, jakby można je było kopniakiem posłać w powietrze.
Dotykałam wszystkiego jak dziecko. Powierzchnia przypominała zaschnięte błoto, ale była twarda i szorstka jak papier ścierny.
Myślę, że tutaj i powyżej przez kilka miesięcy w roku leży śnieg, który topniejąc wypłukuje skały i spływa do jeziora. Nie znajduję innego wytłumaczenia tych przedziwnych form. Niektóre z nich to ewidentnie koryta strumieni, wyrzeźbione w miękkie łuki.
Wspięłam się wyżej. Tam, pomiędzy piaskowe skały, poczęły się wkradać pojedyncze elementy kolejnej scenografii - duże kawałki szarej lawy i niewielkie, czarne kamienie wyglądające jak obsydian.
Znalazłam się na styku światów, w centrum kosmicznego bajzlu.
Kilka elementów krajobrazu przykuło moją uwagę - przede wszystkim szeroki, stromy wąwóz prowadzący na północną stronę, ku polu B.
Spoglądając w jego gardziel, oślepiona słońcem, czułam niepokój i fascynację jednocześnie. Chciałam zejść w dół, ale i pójść dalej, na Horna. Chciałam zajrzeć wszędzie. Rozszczepić rzeczywistość i poprowadzić kilka wątków równolegle. Byłoby pięknie tak umieć.
Z braku dostępu do tego poziomu wybrałam Horna, zostawiając wąwóz na kiedy indziej. Czerń poczęła wypierać żółte skały, zwiastując kolejną zmianę dekoracji.
Od Horna oddzielał mnie pagórek obsypany czymś, co wyglądało na zwykły gruz.
Lecz nim nie było. Trzymając się konsekwentnie wcześniejszego skojarzenia uznałam, że musiał się tu rozbić statek obcych.
Po prawdzie jak puściłam wodze fantazji, to zrobiło się trochę nieswojo. Miejscówka miała autentycznie Gigerowski klimat. Miks planu filmowego i galerii sztuki.
A dalej czekał już tylko on. Przyjemniaczek. Mając świeżo w pamięci dupotarkę na Drápuhlíðarfjall zastanawiałam się: iść - nie iść?
Poszłam i nie żałuję, ale zdjęcia pokażę następnym razem, bo tu już trochę ciasno.
Islandzkie historie:Islandia wte i wewte:
W stronę Rejkjawiku - Wielorybi Fjord (Hvalfjörður)
Podróż przez interior: przystanek Hveravellir
Landmannalaugar. Czy góry tęczowe są tęczowe?
Czy pafiny są słodkie?
Wokół półwyspu Snæfellsnes:
Międzywymiarowa Gra w Klasy
Wodospady Svöðufoss i Kerlingarfoss
Spacer do krateru Búðaklettur
Czarny kościół i wodospad Bjarnarfoss
Klify Hellnar i Arnarstapi
Plaża Djúpalónssandur i tajemniczy krąg
Helgafell, jedna z wielu świętych gór
Laugarbrekka i matka z Winlandii
Basen Bárðura
Góra Drápuhlíðarfjall
Berserkjahraun - kratery zamiast planu
Lokalnie | aktualnie:
Z Wilsonami pod Grundafoss
Na dziko!
Sumardagurinn fyrsti czyli pierwszy dzień lata
Życie niegdyś morskie
Tu Orzeł
Aktualizacja zimowa
Lato w złocie
Historie dokończone - Klakkur
You can check out this post and your own profile on the map. Be part of the Worldmappin Community and join our Discord Channel to get in touch with other travelers, ask questions or just be updated on our latest features.
Congratulations, your post has been added to the TravelFeed Map! 🎉🥳🌴
Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!
Want to have your post on the map too?
- Go to TravelFeed Map
- Click the create pin button
- Drag the marker to where your post should be. Zoom in if needed or use the search bar (top right).
- Copy and paste the generated code in your post (any Hive frontend)
- Or login with Hive Keychain or Hivesigner and click "create post" to post to Hive directly from TravelFeed
- Congrats, your post is now on the map!
PS: You can import your previous Pinmapple posts to the TravelFeed map.Opt Out
Ten horn rzeczywiście przypomina Kirkjufell. A co do tych nieziemskich scenerii, to może gwiezdne wojny powstały na faktach i odbywały się częściowo na Islandii? Tak też mnie fantazja poniosła ;) Zdjęcia jak zwykle pierwsza klasa i czytało się przyjemnie. Pozdrawiam!
wyobraziłam sobie, że niegdyś, pełznął tamtędy taki gigantyczny wąż, (taki z segmentowanym metalicznym cielskiem);
nawet bym sie nie zdziwiła, gdyby sobie obok przeszedł. wiadomo, ma tam jakieś swoje sprawy.
ten krajobraz jest tam tak odjechany, że najbardziej może dziwić jedynie obecność człowieka.