Slow market w KBK

avatar

Pierwsze dni grudnia w tym roku są niczym dmuchnięcie w żagle Królestwa. Sporo odwiedzin. Pojawiły się nowe osoby, które robią niesamowicie ciekawe rzeczy. To z kolei popchnęło mnie to głębszych przemyśleń na temat, do którego przymierzam się od dłuższego czasu. Chodzi oczywiście o ekonomię rycarową. Wczoraj pisałem o problemie inflacji. Dziś może trochę o perspektywach rozwoju.

Idea stworzenia rozbudowanej ekonomii KBK jest stara jak samo @krolestwo. Pierwotnie jednak była to zupełnie inna koncepcja. Na samym początku rycar nie miał być tokenem zapisywanym w blockchainie, tylko "walutą komplementarną" - żetonem w fizycznej postaci, bitym w mennicy, o wartości 1:1 do złotówki, który miał być wymieniany na różne rzadkie towary przywożone z ekspedycji Królestwa Bez Kresu. Pod uwagę brany był też scenariusz, w którym inne miejsca w Rzeszowie też mogłyby akceptować rycary. Wspierałoby to małe, rzeszowskie biznesy, bo taki pseudo-pieniądz nie wyszedłby poza lokalny rynek. Taki był pomysł, ale nigdy nie udało się go zrealizować. Bardzo szybko okazało się, że KBK generuje straty i raczej trzeba do niego dopłacać, więc o zakupie jakichkolwiek towarów poza herbatą można było zapomnieć...

Wrzesień 2015. Krótki epizod pojawienia się produktów z Litwy w KBK.

Ostatnio w swoich wizjach często wracam do tamtych założeń. Nie wszystkich, rzecz jasna, ale tych dotyczących stworzenia jakiegoś alternatywnego rynku dla osób, które odwiedzają KBK i coś wytwarzają. Wcześniej nie myślałem o tym nazbyt intensywnie, bo priorytetem było dla mnie ustabilizowanie sytuacji finansowej Królestwa, osiągnięcie takiej ilości stałych darowizn, która zagwarantuje przetrwanie. Od czterech miesięcy jednak Królestwo jest na plus, uznałem więc, że może najwyższy czas pomyśleć o tym, żeby za rycary można było dostać coś więcej niż tylko herbatę, fermentowane napoje herbaciane lub możliwość wynajmu sali.

W połowie listopada pisałem o znajomym, który odwiedził KBK i zaoferował swoją eko-żywność (m.in. chleby). Do żadnego dealu jednak nie doszło, bo nie był zainteresowany dodaniem tego do listy nagród i rozliczeniem w rycarach. Tymczasem minęły dwa tygodnie i Królestwo odwiedził Jacek, który też piecze chleb. Miejsce jednak tak bardzo mu się spodobało, że chętnie przystał na wymianę pieczywo za RCR.

Zobaczymy co z tego wyjdzie. Staram się nie pokładać zbyt wielkich nadziei w jednostkowych sytuacjach. Niemniej nie mam wątpliwości, że znalezienie ludzi wytwarzających dobre produkty i skłonienie ich do oddawania ich do KBK w zamian za rycary może mieć dobry skutek. Im więcej osób zaangażowanych, tym lepiej. Cóż, prosty efekt sieciowy.

Jak by to mogło wyglądać w praktyce? Ja widzę dwa rozwiązania, które mogą funkcjonować równolegle. Pierwsze to wciąganie produktów na listę nagród KBK. Drugi to wolnorynkowy eksperyment, czyli niezależny market (możliwe, że formie community na Hive), w którym transakcje odbywają się za pomocą RCRT bez pośrednictwa KBK (Królestwo może być jedynie punktem odbioru). Poniżej zasadnicze różnice.

Lista nagródSlow market
"Producent" otrzymuje RCR w momencie dostarczenia produktu do KBK"Producent" otrzymuje RCRT bezpośrednio od kupującego w momencie wymiany
Stawka sztywna, ustalona przez KBKStawka elastyczna, w każdym momencie możliwa do zmiany
Konieczna aprobata Namiestnika i nowelizacja dekretu o nagrodachMożliwość samodzielnego decydowania, co, komu, gdzie i za ile

Czas pokaże co z tego wyjdzie. Ja widzę w tym potencjał nie tylko do rozwoju KBK, ale również wsparcia ludzi, którzy robią dobre rzeczy. Obecny jest tu też lokalny wymiar. No bo jeśli Jacek upiecze chleb i dostanie za niego rycary to zamieni je na nagrody w KBK, albo kupi coś od kogoś będącego w orbicie Królestwa. Korporacje na tym nie zyskają. I bardzo dobrze.



0
0
0.000
0 comments