Kabekowy zeszyt
Robiąc ostatnio porządki w Królestwie wpadł mi w ręce pewien stary zeszyt. Zawiera on ewidencję przychodów KBK i podstawowe dane dotyczące frekwencji. Obejmuje okres od 29 czerwca 2015 do 30 grudnia 2016 roku (od 2017 roku wszystko wpisywałem w Excela). Każda kartka podzielona jest na 5 kolumn: data, liczba osób, datki, dyżur i suma.
No i cóż, ciekawie się to przegląda z perspektywy prawie 10 lat. Wiele mówi dokładność prowadzenia. Na samym początku zapisywane było wszystko. Nie tylko łączna liczba osób, ale też ile osób ile zostawiło w puszce. Rejestrowane były również godziny. Wszystko dlatego, że mieliśmy nadzieję, że uda się wypłacać ludziom nadwyżkę za ich zaangażowanie. Złudzenia jednak szybko prysły. W lipcu było 1866 zł, w sierpniu 1175 zł. Pozwoliło to ledwo pokryć podstawowe koszty. Paradoksalnie wrzesień, kiedy przestaliśmy spisywać godziny był rekordowym miesiącem i zebrał 2062 zł. Był to jednak szczyt możliwości, bo później było coraz gorzej. Nic dziwnego, że dyżurnym przestało się chcieć spisywać dane. Frekwencja też pozostawiała wiele do życzenia. Raz było 30 osób, innym razem 3. Zdarzało się też, że kompletnie nikt nie przyszedł. No ale cóż, to były zupełnie inne realia. Rzeszowskie KBK było w takim miejscu, że nikt nie mógł tam trafić przez przypadek. Dosłownie NIKT. Przez 4 lata może były dwa takie (nomen omen) przypadki. Inna też była moja rola. Zeszyt to odzwierciedla. Moich dyżurów jest w nim niewiele. Nieco zmieniło się to w 2017 roku, kiedy pracowałem nad pokojem zagadek, ale już wtedy KBK powoli przechodziło w tryb dyżurów okazjonalnych zamiast codziennych.
Warto też dodać, że zeszyt w większości jest pusty. Wszystkim zapisanym kartom zarobiłem zdjęcia i wrzucam je poniżej, żeby mieć do nich łatwy dostęp (przynajmniej dopóki Hive istnieje).