Dzień awarii
Przyszedłem dziś do Królestwa, odpaliłem komputer, żeby coś sprawdzić a tam... mail od ZAiKSu. Myślałem, że to już koniec niespodzianek. Ale okazało się, że dopiero początek.
Na warsztaty przyszło 8 osób. Zapisanych było 10. I tak niezły wynik, biorąc pod uwagę, że nie było żadnej przedpłaty. Koło 18.30 zgasło światło. Sprawdziłem bezpieczniki. Wszystko na swoim miejscu. Co jest grane? - pomyślałem. Wszędzie ciemno. Nic nie działa. Alicja zaczęła zapalać lampki-księżyce. Chwilę później wszedł Andrii i zapytał o gościa, który coś robi na korytarzu. Wyszedłem i okazało się, że to pracownik Tauronu i przyszedł wymienić licznik. Niezłą sobie porę wybrał. Na te kilkanaście minut ciemności odpaliłem kabekową stację zasilania i podpiąłem lampę. Pierwszy kryzys energetyczny za nami.

Prąd wrócił koło 18.55. Pojawił się za to problem z terminalem, a konkretnie z łącznością. Gdyby nasz POS był podpięty pod WiFi to uznałbym, że to efekt tej przerwy w dostawie prądu, ale przecież źródłem łączności jest karta SIM. Najdziwniejsze jest jednak to, że czasem transakcje przechodziły, a czasem nie... W proporcjach coś koło 50:50. Ktoś zrobił darowiznę. 2 minuty później znów się nie dało. Na szczęście kilka dni temu @mynewlife opowiedział mi o knajpie w Łodzi, w której płatności odbywały się blikiem przez zrzutkę. W sumie nic nadzwyczajnego. Novum jest tu jednak takie, że to obsługa wszystko ustawiała, klient tylko podawał blik. I tak też zrobiłem wczoraj. Terminal jest jednak o wiele wygodniejszy. Jeśli działa...

Swoją drogą rycary też nie działały. @wayward-dreams chciał zrobić transfer, ale nie mógł, bo były (i dalej są) jakieś problemy z node'ami. Trzymam kciuki za programistów @gtg, żeby ogarnęli szybko działające tokeny drugiej warstwy, bo z Hive Engine to trudno ostatnio funkcjonować. Cóż, z terminalem problem jest raz na rok, a z RCRT pewno średnio raz w tygodniu. I tłumacz tu za każdym razem ludziom, którzy zainstalowali sobie Hive Keychain, stworzyli konto i czekają na transfer, że akurat w tym momencie jest awaria.
Po powrocie do domu od razu odpaliłem laptopa, żeby przelać rycary. Zrobiłem to z naiwną myślą „Przecież PeakD mnie nie zawiedzie!“. Znowu wyszedł na jaw mój cyfrowy analfabetyzm, bo przecież problem nie polegał na awarii jednej czy innej aplikacji.
Za to dzisiaj rano wszystko poszło gładko, rycary bez oporu poleciały w stronę Królestwa. Pewnie nie byłoby na co narzekać, gdyby takie kołomyje zdarzały się raz na pół roku.